Gajcy Tadeusz - KoralePokrusz wątłe gałązki, w których się wikłasz - Z pejzażu małego jak okno świergotem karmiąc dwie wąskie stopy gołębie wyjdzie starzec barwny jak witraż. W brodzie wysnutej z wilgotnej głębi ociekającej puszystym brzaskiem przyniesie trzepot ruchliwy ważek nadrzecznych i aster. U warg zdziwionych i miękkich zawiśnie dziecinny szczebiot, kiedy ze ścieżek zaczerpie oczu odjętych drzewom; kiedy z powietrza dłonią omszałą zerwie tę chwilę, w której się wikłasz, usłyszysz znowu: za oknem gałąź szumi mozolnie jak morska muszla. - I będzie dłużej i będzie smutniej - Starzec jak płatek z łatwej bibułki sfrunie z pejzażu pod westchnieniem szybkim i żal okrągło fioletem sukni spłynie po rękach wiotszych od wiklin. I sny wiązane na senną nić będą opadać ku skroniom prędkim - iść - żal, żal iść - Senne są stopy giętkie jak pręty, przebyć nie mogą szeptu gałęzi - - - źle iść, żal. Zamknij pejzaż jak okno ruchem uśpionej ręki, do szeptu nachyl się czule - tak poznasz tę chwilę soczystą i rozerwiesz korali sznurek, i odnajdziesz się w własnym uśmiechu podwojona przez sen jak przez lustro. Lecz się nie zjawi barwny starzec, by zerwać dłonią omszałą jeszcze raz, tę chwilę, w której się wikłasz. Zostaw szumiącą gałąź - najważniejsze dopiero się zdarzy - pogubiły się korale lub zmieniły w witraż. ← Wstecz |